Niedziela. Stadion miejski w Kosowie Lackim. Na trybunach zasiadło sporo kibiców obu
zespołów. W te niedzielne popołudnie słonko dość mocna przygrzewa. Piłkarze będą się obficie pocić.
Spotkanie pomiędzy KOSOVIĄ KOSÓW LACKI a MKS MAŁKINIA rozpoczyna się z lekkim poślizgiem.
Trójka arbitrów w składzie: Rafał Kim – główny, któremu na liniach asystują: Daniel Stradczuk i Marcin
Marciniewicz wyprowadza oba zespoły na środek boiska. Tradycyjne przywitanie, ostatnia korekta
czasu, wszyscy gotowi to można zaczynać. Gwizdek. Pierwsza piłka w grze.
Gospodarze ruszają do
ataku na bramkę przyjezdnych, chcąc już od pierwszych sekund spotkania zdobyć psychologiczną
przewagę. MKS MAŁKINIA przewidział takie zagranie gospodarzy, mądrze ustawiony już na dalekim
przedpolu likwiduje akcje gospodarzy. Te pierwsze minuty pokazały, że zespół KOSOVII będzie grał
długimi krosowymi podaniami do przodu na swym szybkim napastników. MKS przyjmuje ich na
wysuniętych liniach defensywnych zagęszczając środek i sam wychodzi z szybkim kontratakiem.
Mimo upału oba zespoły utrzymują dość wysokie tempo gry i szukają swych okazji do strzelenia
pierwszego gola. Mecz może się podobać. Jest otwarty, są akcje i są emocje. Ponadto jak na razie
przeciwnicy szanują kości rywala. W 33 minucie pada gol! Strzelił go Marcin Sadowski (MKS). Asystę
zapisujemy na konto Czarusia Maliszewskiego, który strzelił z lewej strony (niechcący ten strzał
zamienił się w podanie), piłkę przejął Marcin i pięknym strzałem pokonał bramkarza gospodarzy. Jest
dobrze! Obejmujemy jedno bramkowe prowadzenie na trudnym terenie. Fakt płyta boiska miała
wiele do życzenia, była twarda i wyglądała jak klepisko w stodole u teściowej. Gospodarzom ten
wynik nie po drodze, więc mocniej przyciskają zwiększając napór na bramkę przyjezdnych a żar leje
się z nieba. W 35 minucie Rafał Kim pokazuje po raz pierwszy żółty kartonik, który ogląda Rafał Siwek
(MKS). Gra mimo tych utrudnień z nieba toczy się dalej w szybkim tempie i nie brakuje w niej okazji
bramkowych i kontrowersji. Do takiej doszło w 45 minucie. W polu karnym przyjezdnych o górną
piłkę walczyli bark w bark dwaj rywale. Napastnik gospodarzy teatralnie pada na murawę a Rafał Kim
wskazuje na wapno przy okazji pokazując żółty kartonik Maćkowi Skłodowskiemu (MKS). Tak
doświadczony arbiter a dał się kupić na stary chwyt teatralny. Tu mi się przypomina sytuacja z sezonu
2015-2016. Prowadziliśmy wtedy 2:1, a w końcówce arbiter „nie widział” dwu metrowego spalonego,
po którym KOSOVIA wyrównała 2:2. Ale zostawmy to, to już historia. Piłkę na jedenastym metrze
ustawia Jakub Okowańczuk. Gwizdek. Strzała. GOL! Gospodarze wyrównują wynik na 1:1. Przy strzale
Jakuba nasz Kacperek Klamer wyczuł go, ale zabrakło centymetra, aby piłkę sparować do boku. W
doliczonym czasie gry (45+1’) żółty kartonik zobaczył Mateusz Zalewski (KOSOVIA). Gwizdek Rafała
Kima kończy pierwszą część spotkania, mamy przerwę w Kosowie Lackim. Po zmianie stron MKS
MAŁKINIA zmienił swą taktykę gry i potrzebował zaledwie czterech minut, aby ponownie wyjść na
prowadzenie. W 49 minucie grający trener MKS-u Karol Dmochowski odbiera piłkę w środku pola,
mija dwóch rywali i z ok. 20 metrów sprytnie dziobnął piłkę, która wpadła tuż przy słupku do sieci
gospodarzy. Utrata gola podrażniła ambicje gospodarzy. Zespół KOSOVII, który ponownie musi gonić
wynik spotkania rusza do przodu. Gra lekko się zaostrza, ale Rafał Kim studzi rozpalone głowy piłkarzy
pokazując żółte kartoniki, które zobaczyli: w 51 minucie Jakub Okowańczuk (KOSOVIA) i w 57 Michał
Zawistowski (MKS). Mamy 65 minutę. Arbiter po ewidentnym faulu wskazał na punkt oddalony o
jedenaście metrów od bramki przyznając gospodarzom drugi rzut karny. Piłkę na wapnie ponownie
ustawia Jakub Okowańczuk. Gwizdek. Pewny strzał. GOL! Jest kolejny remis. Radość z wyrównania
gospodarzy nie trwała długo, zaledwie trzy minuty, gdy w 68 minucie po raz trzeci bramkarz
gospodarzy musiał wyciągać piłkę z własnej sieci. Autorem gola ponownie był Marcin Sadowski,
któremu drogę do bramki otworzył dokładnym podaniem Karol Dmochowski. Marcin Sadowski w 76
minucie, po którym było widać, że ma dziś ciąg na bramkę mógł skompletować hat – tricka, ale
zabrakło troszkę szczęścia. W 80 minucie żółty kartonik zobaczył Grzegorz Jasiński (KOSOVIA), a w 83’
Karol Dmochowski (MKS), który za Czarusia Maliszewskiego wprowadził na plac boju Piotra Barszcza
(83’). Zbliża się końcówka meczu. Piłkarze gospodarzy muszą po raz trzeci gonić wynik spotkania i
wylewać dodatkowo hektolitry potu, aby choć uratować remis. Ten jeden punkt uratował im w 87
minucie Konrad Zębrowski. Gospodarze mają rzut rożny. Po dokładnej centrze Konrad Zębrowski
precyzyjnym strzałem z głowy trafił do siatki przyjezdnych. Jest kolejny remis i zarazem ostatni. Mimo
doliczonego czasu gry kibice zgromadzeni na trybunach więcej goli już nie zobaczyli, gdyż Rafał Kim
gwiżdżąc po raz ostatni wskazał na środek boiska kończąc dzisiejsze zawody. Bardzo dobrze oglądało
się to spotkanie. Wspaniałe bramki, mnóstwo akcji pomimo żaru lejącego się z nieba po obu stronach
boiska. Nie ma, czego żałować. Oba zespoły po wyrównanym i emocjonującym spotkaniu zasłużyły na
remis. Po, za tą jedną kontrowersją z 45 minuty nie ma wiele uwag do pracy trójki arbitrów.
Dziękujemy wszystkim za stworzenie dobrego widowiska i za emocje, które trzymały do ostatniego
gwizdka Rafała Kima. Za tydzień MKS MAŁKINIA u siebie będzie podejmował JUTRZENKĘ CEGŁÓW a
KOSOVIA KOSÓW LACKI jedzie do Korczewa na spotkanie z miejscową TĘCZĄ.
KOSOVIA KOSÓW LACKI – MKS MAŁKINIA 3:3 (1:1)
BRAMKI: Jakub Okowańczuk 45’(k),65’(k); Konrad Zębrowski 87’ – Marcin Sadowski 33’.68’; Karol
Dmochowski 49’.
MKS MAŁKINIA: Kacper Klamer – Przemysław Maliszewski, Kamil Suszczyński, Maciej Skłodowski (żk),
Rafał Siwek (żk) – Cezary Maliszewski (as)(83’ Piotr Barszcz), Mateusz Rutkowski, Adam Najgrodzki,
Michał Zawistowski (żk) – Karol Dmochowski (gol+as+żk) – Marcin Sadowski (2 gole).
Facebook Social Comments
SFbBox by website